Modlitwa za Führera
Judenfeldu nie ma – powiada autor powieści Jan Grzegorczyk. – Wymyśliłem to miasteczko, ale większość spraw, która się w nim dzieje, mogła się wydarzyć naprawdę.
Są kraje i nacje, z którymi historia obeszła się wyjątkowo łaskawie. Rekordzistką pod tym względem jest Austria. Gdy myślę o tej „pierwszej ofierze Hitlera", nóż otwiera się w kieszeni. Głupota aliantów i spryt austriackich nazistów sprawiły, że wielu zbrodniarzy wojennych uniknęło kary, a naród austriacki zamiast w ciężkim trudzie żyć z przypisaną mu hańbą, z dnia na dzień został rozgrzeszony. A odkąd cudem (bo kto się spodziewał, by Sowieci dobrowolnie zrezygnowali z darowanego im łupu) osiągnął suwerenność w 1955 roku, opływa w dostatek niczym pączek w maśle.
Co prawda w międzyczasie ktoś sobie przypominał o tym, z kogo rekrutowano kadry strażników do obozów koncentracyjnych, jakiś ciekawski dogrzebywał się wstydliwych kart w życiorysach polityków znad Dunaju, jak choćby Kurta Waldheima, czy też tego i owego niepokoiły sukcesy takich partii jak „Wolnościowi" J. Haidera. Ale tak się jakoś składało, że z tego wszystkiego nic nie wyniknęło. Austriacy zaś skwapliwie przyswoili sobie antynazistowską legendę, po Anschlussie niemającą nic wspólnego z rzeczywistością.
Nazistów bowiem rzeczywiście zwalczali w Austrii... faszyści. Do czasu, dopóki krajem rządzili katoliccy kanclerze. Austrofaszyzm zresztą czerpał pełną garścią ze wzorów pochodzących z katolickich Włoch i Hiszpanii.
Poprzednikiem ostatniego przed...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta